Wczoraj skończyłam 33lata, więc wzięło mnie troche na życiowe refleksje. Jeszcze w liceum o trzydziestoparolatkach myślałam już w kategorii „starzy ludzie”. Potem gdzieś mi to uciekło i teraz nie wiem czy kogokolwiek w związku z wiekiem wrzuciłabym do worka z metką „stary”. Nie patrzę zupełnie na ludzi przez pryzmat ich wieku. Moje koleżanki są często o ponad dwadzieścia lat starsze ode mnie. I tak lekko, jak przychodzi mi mówienie po imieniu do turystów po sześćdziesiątce, tak trudno mi myśleć o nich jako „pan” czy „pani”.

W ogóle z upływem lat zupełnie przestałam kategoryzować ludzi. Nawet w kategorii przyjaciół i wrogów. Bo jak się okazuje czasem kilka minut dzieli od przejścia z jednej na drugą stronę.

Lata płyną. Zdobywam doświadczenie życiowe, wiedzę. Więcej doświadczenia, więcej wiedzy. Skończyłam studia, zaczęłam następne. Poznaję tysiące ludzi. Pracując z turystami przyjeżdżającymi na wakacje do Egiptu, spędzam z nimi czasem całe dnie na wycieczkach, słucham historii ich życia. Możnaby się spodziewać, że mieszkając za granicą od prawie 10lat, będąc matką dwóch synów, prowadząc własną działalność, pracując z ludźmi z przeróżnych krajów, coś tam o życiu wiem. A ja czuję, że im wiem więcej tym wiem mniej. Im bardziej poznaję ludzi tym okazuje się mniej ich znam. Może samą siebie zresztą też. Może to jest ta mądrość nabywana z wiekiem, że tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo do końca.

Za młodu wszystko jest jakby białe lub czarne. Człowiek jest szczęśliwy lub nieszczęśliwy. Dobry lub zły. A potem nagle zdajesz sobie sprawę, że wszystko ma drugie dno. Którego czasami nie widać gołym okiem, a czasami choćby nie wiem jak szukać, i tak się nie znajdzie, bo ukryte jest przed oczami obcych.

Pisałam niedawno krótki opis do zdjęć z targu rybnego na naszą stronę z wycieczkami z Hurghady i chciałam dodać informację o dziewczynkach, które chodzą po tym targu i sprzedają breloczki, biżuterię oraz torebki. Jeśli mieliście kiedyś okazję być na targu to pewnie do Was też podchodziły. Chciałam napisać, że za niewielkie kwoty można u nich coś kupić i pomóc tym biednym dzieciom. W tej samej chwili jednak gdzieś z tyłu głowy odezwał się głos, że przecież jeśli nikt by nie kupował od tych dzieci, to przestałyby sprzedawać. Może zaczęłyby chodzić do szkoły, może bawiłyby się beztrosko całymi dniami, a ja im odbieram dzieciństwo zachęcając do kupowania od nich. Choć o jakim chodzeniu do szkoły, zabawie czy beztroskim dzieciństwie my mówimy skoro może cała ich rodzina nie ma co do garnka włożyć. Może nie ma dachu nad głową.

I tak sobie utknęłam w martwym punkcie. Zachęcać czy zniechęcać?

Przy kościele koptyjskim w Hurghadzie był wcześniej staruszek, który sprzedawał wielbłądy, arafatki itp. W jego przypadku nie miałam wątpliwości. Skoro i tak chcecie kupić, a cen nie zawyża, to przecież lepiej żeby on zarobił, niż właściciel „wielkiego sklepu”. Zachęcałabym nawet by takiemu panu dać więcej pieniędzy niż prosi. Często słyszycie o tym, żeby w Egipcie się targować ile się da, bo przecież tutaj turyści są wyzyskiwani, i podają Wam wyższe ceny niż Egipcjanom. A ja tak po cichutku tylko powiem, że my, mieszkając tutaj, nie wyliczamy wszytkiego co do „grosza”. Zaokrąglamy zawsze do góry, przynajmniej do tych 5 funtów egipskich.

Jak zaczęłam pracować z turystami walczyłam jak szalona z zawyżanymi w sklepach cenami i wyciąganiem ręki po napiwek. Przy zakupach w małych sklepikach zawsze podkreślałam, że chcemy egipskie ceny. Do czasu gdy zaczęli mi się zdarzać turyści, którzy dostając te egipskie ceny targowali się jak szaleni, byli niegrzeczni, opryskliwi, przekonani, że sa „panami świata”. Nagle wstyd mi się robiło przed sprzedawcami. Bo oni, złą sławą owiani egipscy bazarowi „naciągacze”, byli fair, a my nie. Dawali nam niskie ceny, pokazywali, tłumaczyli, często już nawet spakowali zakupy, a turyści chcieli się odwracać na pięcie i wychodzić. Na początku zdarzało mi się dopłacać nawet. Z przekonaniem, że jak te 5 egipskich funtów dam to nie zbiednieję. Ale potem doszło do mnie, że nie tędy droga, bo jak każdemu turyście będę dopłacać po 5 funtów do zakupów to się spora suma uzbiera.

Nauczona doświadczeniem pytam teraz turystów przed wspólnymi zakupami czy chcą się targować. Jeśli chcą a do sklepu wchodzimy razem to od razu mówię o tym sprzedawcy. Żeby egipską cenę dał po targowaniu dopiero. Wilk syty i owca cała. Ja mam spokojne sumienie, że nie przepłacili, turyści się cieszą, bo swoje utargowali, a sprzedawcy dostali ile im się należało.

Już jutro zacznie się Ramadan. Miesiąc muzułmańskiego postu, gdy od świtu do zachodu słońca nic nie jemy i nie pijemy. Czas kiedy każdy z nas bardziej niż zwykle powienien się starać być dobrym człowiekiem. Życzę więc sobie i Wam, byśmy z upływem lat, byli bardziej ludzcy.

Polka w Egipcie

Od sierpnia 2011 mieszkam w Egipcie, który wciąż potrafi mnie zaskoczyć, o czym chętnie piszę. Współpracuję z biurem podróży oferującym wycieczki fakulatatywne z Hurghady i Marsa Alam - El Sahel Travel. Jestem mamą dwóch półegipskich synów, byłą żoną Egipcjanina.

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Anna

    Błogosławiony miesiąc Ramadanu dla Ciebie i Twojej rodziny

  2. Eva

    Ależ młoda jeszcze jesteś 🙂
    Wszystkiego najlepszego! ;*

  3. Ola

    Bardzo prosiłabym o kontakt. Chciałabym z Panią porozmawiać. Dopytać o różne szczegóły. Mieszkam w polsce i zakochałam się w egipcjaninie.

  4. Eva

    Nie będziesz już pisać? 🙁

  5. ebberwa

    Ola a gdzie Twoj wybranek mieszka w Pl czy Egipcie ? jesli w Pl to pewnie jak w kazdym innym zwiazku trzeba sie poznac wzajemnie ocenic czy Wam jest razem dobrze – niezlym pomyslem byloby zamieszkac razem poznac zwyczaje wiadomo ze nic nie pozwala sie lepiej poznac nic wspolne mieszkanie -napewno warto sprobowac zreszta napisz do Marty ona w tych sprawach ma naprawde uczciwy i obiektywny osad sama jest w zwiazku z mezczyzna mezem z Egiptu i napewno pomoze ci w wielu kwestiach pozdrawiam i zycze udanego zwiazku i duzo milosci z Twoim Egipcjaninem 🙂

Dodaj komentarz