Po dwóch miesiącach moi chłopcy wrócili wczoraj do domu. Niespodziewanie. O czwartej nad ranem. Mąż nie może sobie darować, że nie nagrał mojej reakcji jak wszedł do domu. Mi też żal, że nie widziałam własnej miny. Bo myśli, które przebiegały przez moją głowę w ciągu tych kilku sekund od otwarcia drzwi, zobaczenia postury tajemniczego mężczyzny za zasłoną, i wynurzenia się uśmiechniętej twarzy mojego męża, zmieniały się w zawrotnym tempie. A na koniec pisnęłam na pół osiedla z radości.

Dodatkowym czynnikiem był z pewnością fakt, że byłam pewna, że chłopaki wracają dopiero za kilka dni, a mieszkanie obok zostało wynajęte na krótki czas nieznajomej parze. Przez ostatnie wieczory/ noce za każdym razem, gdy kręcili się po swoim ogródku, miałam wrażenie, że to zaraz za moimi drzwiami ktoś chodzi. I zastanawiałam się wielokrotnie co bym zrobiła, gdyby rzeczywiście ktoś tam był i próbował wejść do środka, bo drzwi notorycznie zostawiam otwarte.

Zamiast przesypiać ostatnie godziny nocy, pomimo zmęczenia podróżą, pierwsze godziny spędziliśmy na próbie nacieszenia się sobą nawzajem. Cały ranek mąż zachwycał się jak słonecznie i ciepło jest w Hurghadzie w porównaniu do Kairu. A co za tym idzie jak tylko skończyliśmy jeść śniadanie na niebie zaczęły pojawiać się chmury i zanim wróciliśmy do domu było już naprawdę chłodno. Słyszeliście o egipskim złym oku? Coś w tym chyba musi być 😀

Od czasu wyjazdu moich chłopców byłam w Kairze kilka razy po kilka dni. Jak tylko nie miałam żadnych zobowiązań w Hurghadzie wsiadałam w autokar i jechałam do moich mężczyzn. Pomimo siedmiogodzinnej podróży w każdą stronę.

Od mojego pierwszego wyjazdu do Kairu, jeszcze w styczniu, miałam zepsutą lodówkę, która czekała na powrót męża. Więc jeszcze podczas śniadania stwierdziłam, że koniecznie trzeba zadzwonić jak najszybciej do fachowca, który mógłby rzucić na nią okiem. Mój mąż porannym telefonom jest przeciwny, bo przecież o dziewiątej ludzie jeszcze śpią w najlepsze.

Ale po tak długiej rozłące dość łatwo uległ mojej argumentacji, że przecież hydraulik czy ogrodnik zawsze już o ósmej są gotowi do pracy. No i zadzwonił. Zaraz po dziewiątej. Ale nasz lodówkowy fachowiec nie odebrał. Więc ponownie zadzwoniliśmy dopiero po czternastej. Już po powrocie do domu. Facet odebrał zaspanym głosem i poinformował nas, że jak wstanie to oddzwoni. Po siedemnastej zadzwonił. Egipt.

Naprawa lodówki okazała się bardziej kosztowna niż kupienie nowej, więc zupełnie niepotrzebnie dwukrotnie fachowca budziliśmy. Jeszcze w dzień roboczy na dodatek. Choć w sumie może wczoraj było jakieś święto? Nie słyszeliście może? Kto ma znajomego Kopta? Bo i sklep koptyjski z akcesoriami do domu był zamknięty, więc nie mogłam ulubionego zbitego kubka odkupić, i wieczorem moja ulubiona knajpa była wypełniona po brzegi.

Dzisiejszy poranek zaczęłam wcześnie. Pomimo, że jeszcze wszyscy poza mną spali w najlepsze, sama ich obecność wypełniała nasz dom ciepłem. Dodawała energii do działania. Widok ich śpiących twarzy, pochrapywania dobiegające co jakiś czas z różnych stron pokoju, wywoływały mój uśmiech.

Niesamowicie dużo prawdy jest  w stwierdzeniu, że najbardziej docenia się to, co się miało, gdy się to straci. Nie mówiąc nawet o momentach, gdy czujesz przez sen pocałunek składany na twoim czole, czy delikatne palce miziające cię nocą po włosach. Ale nawet o bliskości kogoś, na kogo w chwilach złości na cały świat możesz nawrzeszczeć by potem się głośno wspólnie roześmiać.

W Hurghadzie już drugi dzień chmury, ale u nas w domu w końcu świeci słońce. Czuję jakby zaczął się nasz kolejny miesiąc miodowy. Choć może po tym wpisie i na to też nam ktoś rzuci złe oko 😉

 

Polka w Egipcie

Od sierpnia 2011 mieszkam w Egipcie, który wciąż potrafi mnie zaskoczyć, o czym chętnie piszę. Współpracuję z biurem podróży oferującym wycieczki fakulatatywne z Hurghady i Marsa Alam - El Sahel Travel. Jestem mamą dwóch półegipskich synów, byłą żoną Egipcjanina.

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Łucja

    Wszystkiego dobrego 🙂
    Dużo miłości zdrowia i szczęścia 🙂

  2. Alhennah

    Oh te zle oko 🙂 Ja sie czasami denerwuje,poniewaz jak zaczne cos chwalic ,czy czyms sie cieszyc itp to moj maz mnie zaraz ucisza,bo zle oko,lepiej nie mowic,nie zapeszac.Ale nieraz sie przekonalam ze -cos w tym jest.
    Takze jestem zona Egipcjanina.

    1. Bogdan

      uwazam odwrotnie nie dajmy sie przesadom czy zlym niepotrzebnym zabobonom – oczywiscie rozsadek jest potrzebny ale szczescie takze trzeba pokazywac nie bac sie dzielic nim rowniez zycze szczescia i milosci oraz satysfakcji w Waszych zwiazkach.salam.

Dodaj komentarz