Moja mama to niska, uśmiechnięta kobieta po siedemdziesiątce. Lubiąca z każdym porozmawiać i pożartować. Zawsze uwielbiana przez moje koleżanki, bo łatwo przychodziło jej nawiązywanie kontaktu z ludźmi, niezależnie od różnicy wieku, i ma duży dystans do samej siebie. Wiele nas łączy i wiele dzieli.
Niestety nie miała ze mną łatwego życia. Gdy byłam dzieckiem umierała ze strachu, że mnie straci i spędzała długie godziny przy moim szpitalnym łóżku, dojeżdzając wielokrotnie na warszawską hematologię z przesiadkami około 140km. Gdy dorosłam, wbrew jej ostrzeżeniom i prośbom, wyszłam za mąż za Egipcjanina i wyjechałam do Egiptu. Przez lata miałam nadzieję, że w końcu przekona się do mojej decyzji, ale los jak widać chciał inaczej.
Kilka ładnych lat temu na Dzień Mamy właśnie chciałam jej zrobić prezent i poleciałam do Polski. Po 5 latach spędzonych bez przerwy w Egipcie. Myślałam wtedy, że to najlepszy prezent jaki mogę mamie zrobić. W tym roku zadzwoniłam z życzeniami i przesłałam kilka zdjęć by zobaczyła jak zmieniają się jej wnuki i ja. Nawet gdybym chciała polecieć z niespodzianką to nie mogę, bo moje dzieci mają sądowy zakaz opuszczania Egiptu.
Jak rozmawiam ze swoją mamą to wciąż czuję się jak nastolatka, a nie kobieta, która od ponad piętnastu lat nie mieszka w domu, a od 11 lat mieszka w Egipcie. Która od ponad dekady wychowuje własne dzieci. Wciąż nie mówię jej rzeczy, które mogłyby ją zdenerwować czy zasmucić, bo o ile po mnie wszystkie problemy spływają dość szybko, o tyle żal mi z całego serca tej biednej kobiety, bo jej charakter pod tym względem jest zupełnie różny od mojego. Przykro mi niezmiernie, że kolejny Dzień Matki spędza martwiąc się o swoje dziecko.
Zawsze chciałam żeby mama była ze mnie dumna. Jak pewnie większość z nas. Nie sądzę, że udało mi się to osiągnąć pomimo skończonych studiów podyplomowych, zadowolonych klientów, wychowywania moich synów na dobrych ludzi. W obecnej sytuacji wszystko przyćmione jest przez to, że związałam się z Egipcjaninem, wyjechałam, a teraz jestem przez niego ciągana po sądach. Moja mama zamartwia się na śmierć. I jest mi po ludzku nieopisanie głupio, że musi przez to przechodzić.
Publicznie chciałabym przeprosić Cię, Kochana Mamo, za wszelkie troski, których byłam przyczyną i powiedzieć, że kocham Cię całym sercem.
…
A wszystkich, którzy mają w planach ciągle wspieranie mojego byłego męża w tworzeniu mi problemów informuję, że o swoją mamę i jej spokój będę walczyć tak, jak o swoje dzieci. Więc jeśli Wy, Dagmary, Jole, Joanny, Kingi, Ele i inne, macie choć odrobinę godności trzymajcie się od niej z daleka. To, że miałyście „bliższe” kontakty z żonatym mężczyzną (niektóre z Was mając w tym samym czasie mężów), to jedno, ale to że pomagacie mu zniszczyć niewinną osobę, matkę dwójki dzieci, to już zupełnie inny krąg piekła. Na pomysł wypisania moich dzieci ze szkoły przypuszczam, że też nie wpadł sam, tylko któraś z Was, dobrych duszek, mu podpowiedziała. A krzywdzenie dzieci i osób starszych to dopiero hard core. Zwłaszcza, że przecież każda z Was też ma mamę, a większość z Was jest matkami. Świat schodzi na psy 🙁
Trzymam kciuki aby wszystko się dobrze ułożyło. Cieplutko pozdrawiam.
Marta, nie znamy się. Ale Twoja historia mnie bardzo poruszyła. Jesteś niesamowicie ciepłą i szczerą osobą, od razu czuć, że masz dobre serce. Oprócz tego, masz talent do pisania i pewno jeszcze wiele innych talentów, o których nie wiem.
Trzymaj się dzielnie w tej trudnej sytuacji. Musisz i wiem, że jesteś bardzo silna dla swoich synów. Bądź cierpliwa i módl się. Wierzę, że dobro zwycięży. Mocno ściskam.
P.S. Też mam męża z Egiptu.
Nie wyobrażam sobie, przez co musisz przechodzić. I strasznie nie rozumiem Twego chyba jeszcze męża, że tak ochoczo utrudnia Ci życie, zamiast cieszyć się, że dzieci mają dobrą matkę. Pewnie zmieni się sporo, mam nadzieję na lepsze, kiedy dzieci staną się pełnoletnie, ale to jeszcze kilka ładnych lat. A babska potrafią być tak podłe, że nie do wiary i na 100% nakręcają Twego męża, jak tylko mogą.
Żyj dla swoich synów ❤️. Dasz radę, choć czasem bywa trudno. Każdemu!!!! Powodzenia
Martuś dasz radę!
Zawsze byłaś i jesteś silną kobietą…
Trzeba było kiedyś posłuchać rad mamy…
Martuś nie znam Cię osobiście, ale Twoje słowa trafiły prosto w moje serce … to straszne, że rodaczki, kobiety potrafią dla mężczyzny postępować podle i kłamliwie wobec innych kobiet, matek, dzieci. Bezmyślnie wpływają na ich życie. Kobieta powinna być empatyczna, wrażliwa i uważna, szczególnie na dzieci i inne kobiety. Z całego serca jestem z Tobą. Będę ciepło o Tobie myśleć.
A do kobiet, które wtrącają się w cudze życie i to z tak niskich pobudek jak chuć. Każda z was będąc w takiej relacji wcześniej, czy później znajdzie się w podobnej sytuacji.
Zaczęłam czytać Twojego bloga 4 dni temu po raz pierwszy i poznałam Twoją historię egipskiej miłości jakby od końca….Marto, nie wiem gdzie teraz jesteś i jak przez ostatnie pół roku potoczyło się Twoje życie. Mam nadzieję i będę się o to modlić, że jesteś z synami i poukładało się to wszystko w lepsze dla Ciebie przeżycia. Podziwiam Cię bardzo i z serca życzę miłości i dobra i piękna od tych, od których potrzeba najbardziej. I bardzo Ci dziękuję za wszystkie Twoje przemyślane i szczere „bla bla bla” które mi bardzo pomogły w moich przeżyciach❤️