Po dniu z pizzą i moim dzieckiem znokałtowanym przez przydomowy krzew, nastąpił dzień w sumie całkiem spokojny. Przemęczona pojawiającymi się problemami i nieobecnością męża, nie miałam nawet ochoty z domu się wynurzać. Trochę udało mi się popracować, trochę odpocząć, i następnego dnia już zregenerowana powitałam kolejną dobę jeszcze przed świtem. Na facebooku wstawiałam nawet film z pięknym rogalikowym księżycem między liśćmi palmy z mojego ogórka.

Dzieci wstały po 6. Poszliśmy na plażę. Popływaliśmy i powygłupialiśmy się w wodzie. Pojawiło się trochę ludzi, w tym starsza para z dzieckiem w wieku mojego syna. Chłopiec wyglądał na bardzo osamotnionego, więc zaproponowałam swojemu synowi, żeby zaprosił go do wspólnej zabawy. Niestety chłopiec mówił tylko po rosyjsku, a moje dzieci w tym języku znają tylko pojedyncze słowa. Mój syn wpadł więc na pomysł, że gdyby miał ze sobą zabawki to mógłby zachęcić chłopca do nawiązania kontaktu.

Nie wzięliśmy ze sobą zabawek na plażę, więc syn pobiegł by je przynieść. Po krótkiej chwili wraca syn z reklamówką pistoletów na wodę, wiaderek i łopatek, oraz informacją, że wyłamał drzwi do domu. O_O „Co się stało?!” pytam. A więc: zabawek nie było w ogródku, więc syn próbował dostać się do domu, ale drzwi były zamknięte. Zaczął je więc popychać, aż się otworzyły. Przy okazji odpadła część futryny, bo drzwi były zamknięte na klucz! Egipska jakość.

Drzwi mamy z dwóch stron naszego mieszkania. Jedne typowo balkonowe, które są zawsze otwarte jak jesteśmy w domu i z których korzystamy, oraz drugie, które to mój syn wyłamał. Te drzwi z wysoką egipską jakością są obok drzwi do pozostałych mieszkań i przy nich znajduje się dzwonek, który sprawia mnóstwo frajdy mojemu młodszemu synowi. To chyba pierwszy dzwonek w jego życiu. I tak biega od czasu do czasu do tych drugich drzwi, dzwoni i zmusza mnie do dźwignięcia mych ciężkich czterech liter i otworzenia drzwi. Nie zawsze jednak chcę i mogę zebrać się do kupy, wstać i otwierać. Tym bardziej, że są przecież drugie drzwi ciągle otwarte.

I tak tego dnia, będąc w wiadomym nastroju po wyłamaniu drzwi, usłyszałam dzwonek. Bez żadnego zastanowienia wywrzeszczałam ze złością na pół osiedla: „Go to the other door !!!” O dziwo moja prośba została wysłuchana. Chwilkę później w drzwiach balkonowych pojawił się mój sąsiad z góry. To on dzwonił dzwonkiem za potrzebą…. Nawiasem mówiąc inteligentny, pomocny mężczyzna, który chciał nawet zostać naszym klientem. Nie wiem czy po tej akcji nie zmieni zdania.

Ale wieczorem nastąpiła kulminacja problemów i mój laptop odmówił posłuszeństwa i nie chciał się włączyć. Wiem, że bez technologii trzeba umieć żyć, ale w naszym wypadku taki laptop to główne źródło dochodów. No a kupować kolejny za 15 000 funtów, bo tyle tutaj kosztuje średniej jakości laptop, to niezbyt ciekawa opcja. I tak strata jednego klienta – sąsiada z góry – wydała się nagle zupełnie nieważna w obliczu totalnej niezdolności do pracy.

Kolejny dzień minął na zamartwianiu się tak naprawdę i złości na cały świat. Ale na szczęście w sobotę rano przyszedł do nas informatyk, który zawsze formatuje nasze komputery i naprawił mój laptop! A popołudniu kupiłam mężowi bilet powrotny do Hurghady, i już od 4:30 nad ranem jest z nami! Teraz znów nie będę pisać miesiącami … 😀

Dla zainteresowanych:

pierwszy dzień bez męża: Mąż z domu, żonie lżej?

drugi dzień bez meża: Mąż z domu… Dzień Drugi

Polka w Egipcie

Od sierpnia 2011 mieszkam w Egipcie, który wciąż potrafi mnie zaskoczyć, o czym chętnie piszę. Współpracuję z biurem podróży oferującym wycieczki fakulatatywne z Hurghady i Marsa Alam - El Sahel Travel. Jestem mamą dwóch półegipskich synów, byłą żoną Egipcjanina.

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz