Pierwszą perełkę poznałam jeszcze chyba w Polsce. Mój wspaniały mąż zaserwował ją podczas rozmowy z jednym ze swych egipskich kolegów. Dobrze wychowany, praktykujący muzułmanin, nie pijący alkoholu, nie palący papierosów, modlący się, a nawet czytający Koran. No i ja,zapatrzona jak w obrazek jeszcze, zakochana dwudziestolatka. Aż tu nagle słyszę z ust mojego ideału: ahuja… O_o Kto by pomyślał… O_O A egipskie „ahuja” to w tłumaczeniu „mój brat”…. Teraz to wyrażenie już zwykle nie przyciąga mojej uwagi podczas rozmów, choć wciąż czasem przypomina o Polsce.
Dużo większy efekt mimo wszystko wywołała moja teściowa mówiąc do mojego męża: „enta (tłum. Ty) [whore]” O_O To dopiero mnie głosu pozbawiło. Ja rozumiem, że mama może sobie na pewne rzeczy i sformułowania w stosunku do własnego dziecka pozwolić, ale aż tak?! Bez żadnego gryzienia się w język, bez zastanowienia, bez wstydu, jakby mu mówiła, że jest brunetem. Zresztą i do mnie też tak walnęła kilka razy. Że [whore] jestem. Na szczęście wtedy już wiedziałam, że [whore] znaczy wolny…
Interesujący też jest sposób w jaki określają kuchenny blat. Nie wiem czy to a propo możliwości wykorzystania też, na pewno w związku z materiałem, z którego jest zrobiony. Nasz blat kuchenny na moje oko jest z granitu ( jak nazywa mój mąż po arabsku to tworzywo – „rucham”) i jako blat w języku arabskim, przynajmniej w dialekcie egipskim, występuje jako „ruchama”.
Dla mego niewprawionego jeszcze ucha i niewyrobionych ust (jakkolwiek by to nie brzmiało 🙂 ) bardzo interesujące są też słowa „moz” i „kuskus”. Wierzcie albo nie, ale po arabsku „moz” to zarówno „banan” , jak i „seksowny mężczyzna”, natomiast „kuskus” to znana nam kasza oraz (żeby to delikatnie, z taktem ująć) „kociak” spomiędzy kobiecych ud. Oczywiście dla Egipcjan jest zasadnicza różnica miedzy wymową wskazanych w parach słów. Ale, wierzcie bądź nie, ja jej nie widzę. Pana sprzedawcę lepiej żebym o banana czy kaszę kuskus w sklepie więc nie prosiła…