Pewnie wiecie, że z definicji to u nas w Egipcie „niedziela” jest w piątek. Ale dziś nie o dniu, zazwyczaj wolnym od pracy, w który nic się w banku ani na poczcie nie załatwi, a wiele osób przypomina sobie akurat o modliwie. Dziś o mojej egipskiej niedzieli. Pierwszym dniu tygodnia, w którym po czterdziestuośmiu godzinach otwierają państwowe instytucje i szkoły. 

Dziś niedziela u mnie iście książeca jak się okazało. I to nawet nie za sprawą przepysznych pierogów, które wczoraj udało mi się upolować. Tak dobre były, że na śniadanie jadłam pierogi, na drugie śniadanie i na obiad, a jakby coś jeszcze zostało, to łatwo się domyślić co  bym dziś miała na kolację. (Dla mieszkańców Hurghady: jeśli jeszcze o tym nie wiedzieliście, pierogi można kupić w rosyjskim sklepie w British Resort na Kawther. Podobnie jak makrelę wędzoną czy kapustę kiszoną, a dla zainteresowanych nawet jakaś kiełbasa wieprzowa jest. W Syryjskim sklepiej po drugiej stronie metro też są te pierogi, plus ogórki kiszone!)

Pomijając pracowanie od rana z nogami na biurku, z przerwą na nowoodkryty serial „Stranger Things” (oglądaliście?) oraz czytanie nowozakupionej „Zainy” Wandy Szymanowskiej, o której jeszcze napewno napiszę (a może Wy też już mieliście okazję przeczytać?), no i pierogowe posiłki, wystawiam się co nieco do słońca, bo ponoć blada jestem. Więc generalnie dzień, jak co dzień, że tak powiem, trochę zarabiania kasy, trochę rozrywki, poranne czytanie z dziećmi…

A skoro już o czytaniu, to ciekawostka mała, bo widziecie w Polsce As Ali należy do Ali, a dla moich dzieci oczywistszą wersja było, że skoro As Ali, to nie dokońca wiadomo co to ten As jest, ale na pewno ma na imię Ali. Nie wiem czy to jest do ogarnięcia przez umysł, który od rana nie jest skazany na pierogi, tak jak mój.

Moment kulminacyjny nastąpił jednak podczas rozmowy z moim mężem kilka minut temu. Podzielił się facebookową informacją, że w Arabii Saudyjskiej zostały aresztowane jakieś ważne osobistości, i czy mogę to sprawdzić. Pewnie, że mogę. Na polskich portalach informacji już całkiem sporo na ten temat. Tak więc mąż pyta, ile osób i na jakich stanowiskach zostało aresztowanych. No i tu książęcy epizod, bo księżąt było jedenastu. I nagle pierogowe zaćmienie mózgu, przecież to sam gluten pewnie w takich pierogach. Mąż raczej słowa książe po polsku nie zna, więc szybkie tłuamczenie na angielski no i zonk.

Gdyby to był 1 książę to one prince, ale, że jedenaście, to co eleven princess (to trzeba wymówić, żeby zrozumieć) ? Na dodatek wiecie rzecz jest o Arabii Saudyjskiej więc grupę książąt określić mianem księżniczki to jednak nie lada wyzwanie. Ale Polce w Egipcie na pierogowym rauszu nic nie straszne.

 

Polka w Egipcie

Od sierpnia 2011 mieszkam w Egipcie, który wciąż potrafi mnie zaskoczyć, o czym chętnie piszę. Współpracuję z biurem podróży oferującym wycieczki fakulatatywne z Hurghady i Marsa Alam - El Sahel Travel. Jestem mamą dwóch półegipskich synów, byłą żoną Egipcjanina.

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Eva

    Princes, jedno s 😉

  2. Eva

    A pierogi wyglądają smakowicie! 🙂

Dodaj komentarz