Obudzona przez syna o 5.30 wypijam pół butelki wody. Nie dla zdrowia. Z pragnienia. Całą noc ze względu na dzieci śpimy przynajmniej w 29 stopniach, więc gardło wysusza. A i tak klimatyzacja przełącza się na wiatrak dopiero nad ranem. Jak się mieszka na ostatnim piętrze w budynku bez dachu trochę trwa zbicie temperatury poniżej 30 stopni.

Szybki prysznic. Naprzemienne strumienie ciepłej i zimnej wody. Nie z wyboru. Gdy nasz egipski motor włącza się by pobrać wodę z dołu zimna leci z większym ciśnieniem niż ciepła. Ujędrnianie skóry za darmo. Po ciąży jak znalazł.

Śniadanko dla dzieci. Szybkie ogarnięcie mieszkania. Wytarcie z mebli warstwy kurzu i piasku, które się nazbierały od poprzedniego ranka. Gotowanie obiadu. Połowę tego z dzieckiem na ręku. Poranna gimnastyka zgodnie z zaleceniami. Można sobie pozwolić na relaks nad morzem.
A na plaży solarium za darmo. Pełen serwis przez kilka godzin. Opalanie równomierne, bo przecież ciągle w ruchu albo za jednym dzieckiem albo w biegu do drugiego. Jak się uda to i krótkodystansowe pływanie albo chociaż pilates w wodzie z dwulatkiem u szyi. W porze obiadowej powrót.

Oczywiście w domu sauna. Szybki ruch ręki do pilota od klimatyzacji. Chciałabym, chciała, ale nie ma prądu. Tak więc sauna dwie godzinki zupełnie gratis.W międzyczasie prysznic z pomocą siedmiolitrowych butelek zimnej wody. Bo u nas jak nie ma prądu to i wody bieżącej też nie ma.
Darmowy striptiz dla męża, bo sama nie dam rady jedną ręką siedmiu litrów na głowę sobie wylać. Potem oddanie przysługi . Przy okazji wiadomo ciśnienie się podnosi, ukrwienie poprawia. Samo zdrowie.

Dzieci padnięte po plażowaniu śpią jak zabite. Telewizor nie działa, w laptopie bateria padła, to i z braku innych rozrywek mąż wymasuje nawet, włosami się pobawi, poopowiada historie z zamierzchłych czasów. I tak dusza znajduje ukojenie i ciało się relaksuje. Oczy nie wiadomo kiedy się zamykają. I zasypiam bez kolacji.

No i kto powiedział, że źle w Egipcie mieszkać. Cały dzień w spa zupełnie za darmo.

Polka w Egipcie

Od sierpnia 2011 mieszkam w Egipcie, który wciąż potrafi mnie zaskoczyć, o czym chętnie piszę. Współpracuję z biurem podróży oferującym wycieczki fakulatatywne z Hurghady i Marsa Alam - El Sahel Travel. Jestem mamą dwóch półegipskich synów, byłą żoną Egipcjanina.

Ten post ma jeden komentarz

Dodaj komentarz