Egipski lovelas z pewnością wyreklamowany już został należycie za sprawą wszystkich przyjeżdżających do Hurghady czy Szarm el Szejk turystek, ale też chociażby przez film „Darling, aj low ju”. Dziś o tej negatywnej dla zamężnych, niezainteresowanych, zaspokajanych w domowym zaciszu, stronie rzekomego lovelasa.

Zakładam, że każdej z nas należy się szacunek, którego tacy lovelasi z ulicy zdarza się, że nie okazują. I tak wykrzykiwałam już epitety do panów ochroniarzy, policjantów, sklepikarzy, którzy od czasu do czasu zaczepiali „krasiwa”, „i love you” czy „hate bosa” (tłum. daj buziaka). Za każdym razem szłam do nich po raz kolejny z mężem u boku, co by mogli sobie jak facet z facetem „przedyskutować” czy wypada na ulicy do cudzej żony takie rzeczy wykrzykiwać. Oczywiście żaden (sic!) się nie przyznał. A to przez telefon rozmawiał, a to nie było wiadomo który mężczyzna z policyjnego samochodu coś tam wykrzyknął, a to źle zrozumiałam. Do rozlewu krwi nigdy nie doszło.

Ostatnie miesiące mogłam spokojnie oddawać się długim spacerom, nienarażona na żadne zaczepki ze względu głównie na zaawansowaną ciążę. Eh, co to był za czas. Nic nie trwa jednak wiecznie.

W ostatni piątek, w czasie modlitwy w meczecie wyszłam na spacer. Wciąż z brzuchem (nie do przeoczenia – do porodu maksymalnie 2 tygodnie) i z synem dwuletnim. Oczywiście ulice puste, bo wszyscy się modlą. Tylko ja, syn, brzuch. Cisza. Ależ mi się spacerowało w pełnym słońcu z delikatnym powiewem wiatru.

W pewnym momencie okazało się, że jednak ktoś, poza mną, nie jest w meczecie. Mężczyzna. Cztery metry za mną. Wiek 35-40 lat. Zarost. Spodnie dresowe umorusane. Ależ opis. Grzech nie grzech chodzić ulicami zamiast pobożnie się modlić. Może to nie muzułmanin? Zaskakująco szybko nadrobił odległość między nami by przechodząc obok powiedzieć : „you do sex? I take viagra” O_O

Tak, tak, ja też nie mogłam w pierwszej chwili w to uwierzyć, no ale ciężko byłoby się przesłyszeć. Przypominam : jestem w 9 miesiącu ciąży! Myślę, że nawet dla męża nie jestem już w tym sensie atrakcyjna i pociągająca. A tu proszę, taka niespodzianka!

„Are you f* idiot?! Are you f* idiot?! I will kill you, mf! My husband will come to fire your home! Ya hmar!!!” Dobrze, że meczety oddalone od tego miejsca, bo wstyd byłby na całe miasto, takie wiązanki puszczać w czasie modlitw, a głos niósł się przynajmniej dobre kilka metrów, bo jeszcze na drugi dzień gardło miałam trochę zdarte. Eh, kto ma czelność denerwować kobietę w okresie przedporodowym?!

Nie do końca jestem w stanie zrozumieć jak to się stało i kiedy i dlaczego, ale mężczyzna zawrócił. Co więcej zaczął uciekać, biec. Może przestraszył się tego, że zaczęłam dzwonić do męża? Bo chyba nie tego, że zaczęłam podążać jego śladem… <myśli>

Suma sumarum uciekł. Nie mogłam nadążyć za tym sq* ze swoim brzuchem i dwuletnim synem. Wróciłam do domu, zostawiłam dziecko i na wymianę wzięłam męża. A nuż gdzieś wypatrzę tego typa. Mąż pyta ochroniarza hotelu, czy nie widział gdzie taki a taki pobiegł, bo taka i taka sytuacja z żoną, i żona za nim biegła, ale jej uciekł… Facet patrzy na mnie, na brzuch, na mnie, i do męża: „gonił Twoją żonę?” „Nie, nie, żona jego goniła…” O_O

Eh życie w Egipcie, czym jeszcze nas zaskoczysz … 😀

Polka w Egipcie

Od sierpnia 2011 mieszkam w Egipcie, który wciąż potrafi mnie zaskoczyć, o czym chętnie piszę. Współpracuję z biurem podróży oferującym wycieczki fakulatatywne z Hurghady i Marsa Alam - El Sahel Travel. Jestem mamą dwóch półegipskich synów, byłą żoną Egipcjanina.

Ten post ma 4 komentarzy

Dodaj komentarz