Na tegoroczną majówkę wybrałam się z dziećmi i zaprzyjaźnionymi Polkami na plażę. Przed wyjściem zawsze chcę ogarnąć tysiące rzeczy. Tak już mam. Projekt dokończyć, maile do klientów powysyłać, a zwykle jeszcze śniadanioobiad przygotować, żeby mąż miał czym głód zaspokoić po przebudzeniu. Jako, że pierwszego maja wody nie mieliśmy, gotowanie, zmywanie i sprzątanie miałam z głowy. Mimo to jednak wyrobić się nie mogłam. I tak spóźniona wybiegłam z domu razem z dziećmi.
Po przejściu 100m młodszy syn zaczął marudzić, że boli go noga. No i się zaczyna bunt trzylatka przed plażą myślę. Czyli teraz lepiej o nic nie pytać, bo każda odpowiedź będzie taka sama – „nie”. Chyba, że bym spytała „Czemu?”, to może by padło egipskie „kieda” (tłum. „bo tak”). Coś mnie jednak pokusiło, żeby na tę bolącą nogę spojrzeć. I co zobaczyłam? Dwa lewe buty.
Żeby jasne było syn buty ubierał sam. Ja mu nie założylam dwóch lewych. Co nie zmienia faktu, że jak mój mąż się dowiedział, że wyszłam z domu z dzieckiem w dwóch lewych butach okrzyknął mnie matką roku. Ten komentarz zachęcił mnie do pewnych refeksji. I tak dziś powrócił do mych myśli ponownie.
Synowie właśnie wstali z popołudniowej drzemki. Koszuli przepocone, więc powiedziałam żeby zdjęli. I do młodszego „put it in the basket please”. Co by się uczył porządku od małego. I co? Wyrzucił do kosza na śmieci…. O_o No basket przecież, czemu matka nie sprecyzowała. I co to w ogóle za zangielszczanie polsko-egipskiego dziecka?! Dostała za swoje, więcej nie będzie.
Myślę, że naprawdę jeszcze trochę i mój poziom macierzyństwa będzie zbliżony do egipskich norm…
Aktualizacja 14.04.2018.
Młodszy syn ma już 5 lat. Ale wciąż zaskakuje mnie wybierając się do sklepu w dwóch różnych butach…
Hmmmm….
Niech nie zmyli nazwa na fb. To nasz wspolny fb moj i meza Mohameda.
Super blog …czuje to co opisujesz, przywracam w pamieci….super zywo to oddajesz…zostaje tu z Toba.