Pierwsze dzieci w Egipcie , które stały się częścią moich tutejszych przeżyć to kilkulatki witające mnie na ulicach Hurghady. „Hello!”, „What your name?”. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby komuś tyle radości sprawiło, gdy mu „cześć” odpowiem. Łapały mnie za rękę, spacerowały obok przez chwilę. Pełne energii, roześmiane, szczęśliwe.
Potem poznałam jednak inne dzieci. Też egipskie. Dziewczynkę kilkuletnią, która sprzedawała mi późną wieczorową porą długopisy w kiosku papierniczym. Sama samiutka sklepu pilnowała. Pisać biedactwo jeszcze nie umiała. Pieniądze przeliczała powolutku, dokładnie. Na deptaku któregoś dnia widziałam chłopca, w wieku podobnym, który obsługiwał taki wózek – budkę – z jedzeniem typu hotdogi, no i chłopca sprzedającego pestki dyni wspomnianego w artykule o egipskich policjantach.
Innym razem zatrzymał nas chłopiec na oko szesnastoletni. Pytając o drogę do pobliskiej miejscowości. Mój mąż do niego ” tutaj się busy zatrzymują, które w tamtą stronę jadą”. A chłopiec, że on nie o bus pyta, on chce tam na pieszo. Ponad 15 km. Bo nie miał 2 LE (1zł) na bilet, a spóźnił się na autobus robotniczy z hotelu, w którym pracował.
Niestety poznałam też chłopca, który spaceruje po deptaku sprzedając papirusy. Wychudzony, brudny. Pozachwycał się moim synem w wózku, pouśmiechał sympatycznie, wzbudził we mnie wyrzuty sumienia, że ani grosza przy sobie nie mam żeby mu dać na bułkę chociaż, i próbował ukraść mi telefon. Po nieudanej próbie odjechał taksówką.
Najbardziej przeraża mnie jednak widok kilkuletnich dzieci, które palą papierosy. Biedne, porzucone, wykorzystywane przegrzebują egipskie śmiecie, zaciągają się raz za razem i wykrzykują przekleństwa. Obstawiają strategiczne miejsca jak polscy blokersi. Młodsza, egipska wersja. Zamiast muskułów wystające kości.
Zobacz też:
Children in Egypt
Zdjęcia egipskich dzieci – photoblog nbcnews
Pingback: Porwania dzieci w Egipcie