To, że Egipt uwielbiam to chyba żadna nowina, ale czy ktoś wie dlaczego? Sama się zaczęłam zastanawiać. Brudne, zaśmiecone ulice, przejścia z egipskimi lovelasami, skwar z nieba, surowe mięsa porozwieszane na przyulicznych hakach, zwariowani kierowcy… Pomyślałam, że może jednak cały ten czas byłam w błędzie. Może ja wcale nie Egipt kocham, a jednego Egipcjanina tylko. Ale wtedy oprzytomniałam, że tego samego Egipcjanina miałam u boku już w Polsce, a nie zróżowiała mi zupełnie po jego poznaniu.
W Egipcie przede wszystkim podoba mi się podejście do życia, oddawanie wszystkiego w ręce Allah, spontaniczność i prostota tutejszych mieszkańców, a także umiejętność bawienia się bez alkoholu. Uwielbiam egipskie łakocie, egipskie potrawy, a nawet egipskie seriale… Świeże mango, figi, egipskie banany. Co więcej uważam, że to tutejsze pełne nasłonecznienie niemal 365 dni w roku niesamowicie wpływa na nastrój.
Wszystko to jednak subiektywne. Co jednego zachwyca, drugiego może wpędzać w dziką furię. Warto więc przed przyjazdem, zwłaszcza „na stałe”, do tego, czy innego kraju nie pytać czy komuś się tam podoba, tylko jak tam jest.
No i najbardziej w tym moim Egipcie to jednak rzeczywiście tego swojego Egipcjanina i dwójkę Egipciątek kocham…