Wkrótce minie dwa lata od kiedy Pan Celnik przy odprawie został poinformowany przez mojego męża: „to moja żona”, wpisał w paszporcie „żona Egipcjanina” i wkroczyłam bezwizowo na terytorium Egiptu. I nagle czas zaczął płynąć zupełnie inaczej.
Ramadanowe dnie rozpoczynały się w godzinach popołudniowych. Zupełnie jakby zachód słońca był wschodem . Tylko ja wariatka o szóstej rano z pomocą ośmiomiesięcznego dziecka byłam już na nogach. Reszta rodziny spała do dwunastej, czternastej, szesnastej. Kładliśmy się bowiem w okolicach czwartej.
Po tygodniu przestały mnie dziwić odwiedziny nocną porą, telefony o trzeciej nad ranem. Po dwóch, dzieci w wieku przedszkolnym biegające po deptaku dobrze po północy. Później przywykłam też do nocnych zakupów i wizyt u lekarza.
W końcu przyzwyczaiłam się nawet do tego, że jak Egipcjanin umawia się na daną godzinę, to na 90% na spotkaniu pojawi się z godzinnym opóźnieniem. Mój mąż często mając spotkanie dla przykładu o jedenastej, każe się obudzić punkt jedenasta. I to wcale nie oznacza, że spotkanie odbędzie się w pokoju obok, a on pójdzie tam jak wstał, nie. Po kilku pięciominutowych drzemkach weźmie prysznic, czasem nawet zje śniadanie i spokojnym krokiem podąży w stronę drzwi.
Nikt z tutejszych się nie śpieszy. Na wszystko zawsze jest czas. Całe dnie czasem spędza się siedząc w kawiarence przy sziszy, dyskutując przy herbacie ze świeżą miętą.
Przekleństwem wszystkich żon jest „Bukra inszaAllah”. W dosłownym tłumaczeniu: Jutro, jeśli Allah pozwoli. Mężu drzwi naoliw, kapiący kran napraw, masaż zrób, wszystko : „Bukra”. „Jeśli Allah pozwoli”. Czasem jednak nie pozwala najwyraźniej, albo taki już męski urok.
Teraz czekam dziewiąty dzień roboczy na naprawę łącza internetowego. Działało może tydzień po założeniu zanim zupełnie stanęło. Mąż zadzwonił do dostawcy internetu: „Przepraszamy, w ciągu pięciu dni roboczych problem zostanie rozwiązany, a czas bez połączenia wynagrodzony”. Piątego dnia zadzwonili, że działa. Nie działało. „W ciągu pięciu dni roboczych problem zostanie rozwiązany.” O_o Bukra, inszaAllah.
Jak sobie jednak przypomnę ten dzień, gdy znajomy właściciel restauracji dostał zamówione menu i ulotki z rocznym (!) opóźnieniem tracę nadzieję na szybki powrót internetu. Odcięta od świata jeszcze trochę, a pomyślą, że w piwnicy mnie mąż zamknął …
Pingback: Czas na zmiany - Egipskie perypetie czyli Marta bloguje