W Egipcie zawsze dzieje się „coś”. A może to moje takie szczęście, może ten Egipt Bogu ducha winny. Choć szczerze mówiąc, za nudą nie przepadam, więc czy to Egipt, czy Egipcjanin, czy ja sama moce jakieś do przyciągania dziwnych sytuacji mam, bardzo się z tego cieszę.
Każdą niemal chwilę absorbują mi dzieci, mąż i praca. Teoretycznie powinnam być już złą na cały świat, bezsilną i zszarzałą żoną Egipcjanina, matką małych, brudnych egpipciątek, ale jak na razie wałków nie zakładam, w szlafroku nie chodzę całymi dniami, choć czasem się zasiedzę przy laptopie, albo zastoje przy garach, naprawdę chętnie się uśmiecham każdego dnia.
Dobiega końca jedno z największych świąt muzułmańskich – Eid Al Adha. Złożone w ofierze zostało mijane przeze mnie kilka dni temu stadko baranów. Ulice wypełnione były ”po brzegi”. W restauracjach ciężko było wieczorem o wolne miejsce.
Kto by pomyślał, że trzy dni wcześniej idąc deptakiem około południa czułam się jak Will Smith w „Jestem legendą” i całkiem poważnie zastanawiałam się czy stało się coś o czym nie wiem. Wyginęli wszyscy ludzie? Wprowadzili zakaz wychodzenia na ulice? Zupełnie to samo uczucie , które mnie dotykało za każdym razem gdy w dzień przedświąteczny wychodziłam z akademika do pracy. Codziennie oblegane Miasteczko Akademickie w przeciągu nocy wymierało zupełnie.
Od ostatniego postu mojego trochę się zmieniło. Jesień przyszła. Wieczory bywają już chłodne. Koc wyciągnięty został z szafy. Mrówki masowo wychodzą z różnych zakamarków mieszkania. Komary zaczynają gryźć niemiłosiernie.
Abdoo junior nie jest już niemowlakiem śpiącym po 15 godzin na dobę. Straszy swojego tatę podkradając mu się pod łóżko o 4 nad ranem i sapiąc w twarz. Zaskakuje swą mamę ni stąd ni zowąd raczkując po raz pierwszy z pokoju do pokoju.
Abdallah też dostarcza rodzicom wrażeń. Dwukrotnie porażony został prądem w dniu wczorajszym chociażby. ( Kto by pomyślał, że na zapleczu mam post o tym, jak to Egipcjanie nie pilnują swoich dzieci… Eh…) Biegał boso po plaży wieczorem i najwidoczniej było jakieś przebicie.O prądzie wiem tyle co nic niestety. Rozpłakał się, a gdy tata go dotknął sam dostał prądem po ręku. Skutków ubocznych na razie nie widać. Poza tym, że cały wieczór biegał w tę i z powrotem jak króliczek Duracell.
Mąż mój zaczął znikać na całe dnie od czasu do czasu w sprawach służbowych, więc jak już mam go w zasięgu ręki to nie bardzo chcę go wypuścić. Zdrad raczej żadnych się nie dopuszcza w tym czasie, choć tak „kochankowo” to zabrzmiało. Wciąż mnie nie bije i nie zamyka w piwnicy.
Ja staram się jak co dzień od kilku lat dać z siebie tyle, ile mogę, by być kimś. By moje dzieci na pytanie kim jest/ była Twoja mama, odpowiadały z dumą. A i mąż żeby nie ukrywał tego, że żonaty. Z Europejką na dodatek. Bo o ile w Polsce myśli się biedna dziewczyna ma męża Egipcjanina to i tutaj spotkałam się z opinią: biedy chłopiec ma żonę nie-egipcjankę. Ale to dłuższa historia, w następnym odcinku… 😉