Zastanawiasz się skad się wzięła Polka w Egipcie? A może interesuje Cię jak żyje się w Egipcie, albo jak muzułmanie traktują Polki? Nie jestem Polką na wakacjach w Egipcie. Mieszkam w Hurghadzie na stałe już od kilku lat. Tutaj jest mój dom i moja najbliższa rodzina.
Egipt posiada najbardziej rozwinięty system edukacyjny na całym obszarze Środkowego Wschodu i Afryki Północnej. W przeciągu ostatnich lat wzrósł procent dzieci w wieku szkolnym podejmujących naukę i sukcesywnie maleje stopień alfabetyzmu społeczeństwa. Co więcej zmniejsza się różnica miedzy dostępem do edukacji kobiet i mężczyzn.
System edukacji w Egipcie to dwuletnia edukacja przedszkolna, sześcioletnia szkoła podstawowa, trzyletni odpowiednik gimnazjum, następnie trzyletnia szkoła średnia i studia wyższe.
No i awansowałam! Ależ to było wspaniałe uczucie! Do czasu jednak…
Drażnią mnie zwykle wszyscy, którzy mnie za Rosjankę biorą. „Zdrastwujtie”, „Krasiwa”, „Diewoćka” …. Wrrr! Chyba najgorzej postrzegana nacja w Egipie, a mnie zwykle kopnie ten zaszczyt, że zostaję do niej zaliczona.
Z wiru pracy, opieki nad dziećmi i domowego rozgardiaszu mąż mnie wyciągnął na trzydniowy urlop w hotelu. Plaża pod nosem, baseny, jedzenie bez gotowania (sic!). All inclusive przecież 😉 Ależ to miał być wspaniały czas. Zanim wnieśliśmy torby do hotelowego pokoju starszy syn już dostał biegunki O_o Mąż załatwiał tysiące spraw. I tak „odpoczywałam” zajmując się jednym chorym dzieckiem i jednym z ADHD. Zanim noc nadeszła do dwójki dzieci doszła zasikana pościel. Żyć nie umierać.
Przeszło rok temu zaczęłam, poirytowana uprzednio brakiem informacji „z pierwszej ręki” od anonimowej żony Egipcjanina, Polki w Egipcie. Miałam tę swoją skarbnicę wiedzy i doświadczeń w postaci swego obecnego męża, ale powiedzmy, że w dzisiejszych czasach wiarygodność takiego źródła nie może być stuprocentowa na początkach znajomości. Medialne sensacje i opinie osób, które Araba specjalnie nie widziały na oczy, też niezupełnie mnie zadowalały. Nie łatwo walczyć ze światem mając za argument „tak czuję”.
Eh mamą być…
Budzę się 3:30 pełna entuzjazmu. Do rana inshaAllah ostatni projekt będzie skończony. Ja zadowolona z siebie. Mąż dumny. Czas wolny. A kasa w portfelu.
Kawa. Baton. Plan pracy. Połączenie z serwerem. Otwarcie potrzebnych plików.
Było ostatnio o nieosłoniętych pośladkach, więc dziś dla równowagi o zakrytych włosach. Uciemiężeniu kobiety jak mówią. Zdominowaniu słabszej płci przez mężczyzn.
A w Hurghadzie w ten listopadowy poranek pachnie wiosną. Z palm pościnano już pousychane liście, klomby porasta zielona trawa, renowacji poddane są altanki na deptaku. Największą nadzieją napawa jednak widok wznowionych inwestycji. Od dwóch lat niemal dzień w dzień spacerowałam obok wielkiej konstrukcji, koło której nic nigdy się nie działo. Straszyła swoją pustością i przypominała o przemijalności życia. Teraz rusztowania rozstawione dookoła, praca wre od rana. Dobry to znak.
Wiele rzeczy w Hurghadzie może brakować, ale z pewnością nie Rosjanek. Polek tutaj jak na lekarstwo, ale naszych sąsiadek zza wschodniej granicy cała masa. Rosjanka Rosjance nie równa. Wiadomo. Do jednego worka nie wrzucam, pomimo iż większość skutecznie wyrobiła opinię całości.
W Egipcie zawsze dzieje się „coś”. A może to moje takie szczęście, może ten Egipt Bogu ducha winny. Choć szczerze mówiąc, za nudą nie przepadam, więc czy to Egipt, czy Egipcjanin, czy ja sama moce jakieś do przyciągania dziwnych sytuacji mam, bardzo się z tego cieszę.
A gdyby bił, ubliżał, mieszał z błotem każdego dnia, straszył zabraniem dzieci, drugą żoną. Gdyby nie okazywał szacunku i sprawiał, że czułabym się nikim, to co?
Czy uciekłabym sama, bądź z dziećmi, konspiracyjnie, okryta niqabem? Czy pozwoliła na niszczenie mojej ludzkiej godności? Czy tłumaczyłabym sobie i światu, że może zasłużyłam albo że to tylko jednorazowy „wypadek przy pracy”?
Przyjaźni polskich w Egipcie brak mi najbardziej. Wspólnych śniadań, kolacji przy tosterze, papierosów na balkonie, rozmów późną porą, spotkań w pełnym gronie. Żal mi, że nie byłam przy Was, gdy wychodziłyście za mąż, rodziłyście dzieci, gdy ze studentek rozpijających butelkę czystej przed imprezą zamieniałyście się w żony i matki.
To nie koniec świata moja droga. Nawet jeśli byś chciała. W 50% z czarnym dzieckiem do domu nie wróci. Duża część Arabów ma bowiem dość jasną karnację. Kto wie, co z tego wyjść może. Jak z każdym innym facetem, może zostać wykorzystana, może być pokochana. Może być drogą do wizy, może stać się dla jednego mężczyzny najważniejszą osobą na świecie.
To, że Egipt uwielbiam to chyba żadna nowina, ale czy ktoś wie dlaczego? Sama się zaczęłam zastanawiać. Brudne, zaśmiecone ulice, przejścia z egipskimi lovelasami, skwar z nieba, surowe mięsa porozwieszane na przyulicznych hakach, zwariowani kierowcy… Pomyślałam, że może jednak cały ten czas byłam w błędzie. Może ja wcale nie Egipt kocham, a jednego Egipcjanina tylko. Ale wtedy oprzytomniałam, że tego samego Egipcjanina miałam u boku już w Polsce, a nie zróżowiała mi zupełnie po jego poznaniu.
Podejrzewam, że podstawowe aspekty macierzyństwa nie zmieniają się niezależnie od kontynentu na którym się przebywa. Gdziekolwiek matka by nie była, sama czy z dzieckiem, myśli o nim i troszczy się…
Sama zabiegana już od rana. Zdenerwowana brakiem sił i czasu. Wieczorem, zaraz po śniadaniu padam plackiem. Czas chyba ogarnąć plan dnia. Pierwszy raz na blogu Żona Egipcjanina nie pisze, a dzieli się tym, co udało jej się przeczytać. Czyż George Carlin nie ma racji?
Na Ramadan polecam gorąco.
Lodówka ledwo się domyka, w szafkach kuchennych poupychane kilogramy ryżu, cukru, makaronu i fulu, plastikowe butelki po wodzie wypełnione karkade, arusus i sobią. Można by pomyśleć, że spodziewamy się wojny, gdyby przejrzeć porobione zapasy. Rodzina się zjechała. A mąż mój posłanie zrobił sobie na podłodze w kąciku sypialni. Nie wojnę, a Ramadan czas zacząć.
Wbrew podejrzeniom żona Egipcjanina w sobotni wieczór wcale nie jest zamykana w domu na cztery spusty. Może bez problemów wyjść na miasto, a nawet jest zabierana przez męża!!! Kto by przypuszczał, po kilku latach małżeństwa wciąż wolne chwile chce się razem spędzać. I to nie przed telewizorem oglądając ostanie odcinki seriali, ale rozmawiając przy herbacie z miętą, czy shishy, w restauracji czy nad brzegiem morza.
Patrzę w ekran telewizora i nie dowierzam własnym oczom. Naród Egipski podzielony. Zawsze sądziłam, że tutaj jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Wygląda na to, że tym razem one for the part(y), part(y) for the one…
Powiedziałabym, że udzieliła mi się egipska filozofia „bukra inszaAllah” , ale nie byłoby to do końca prawdą. Odkładać na jutro, które nadchodzi czasem po tygodniu, a czasem po miesiącu, zwykłam już dawno. Lata przed poznaniem pierwszego, do tej pory najważniejszego, Egipcjanina w moim życiu. Myślę, że nawet jeszcze w czasach, gdy nie wiedziałam, że gdzieś tam, jest takie miejsce, gdzie nie pada śnieg, nie jada się świń, a w niedzielę nie ma święta.
Obudzona przez syna o 5.30 wypijam pół butelki wody. Nie dla zdrowia. Z pragnienia. Całą noc ze względu na dzieci śpimy przynajmniej w 29 stopniach, więc gardło wysusza. A i tak klimatyzacja przełącza się na wiatrak dopiero nad ranem. Jak się mieszka na ostatnim piętrze w budynku bez dachu trochę trwa zbicie temperatury poniżej 30 stopni.
W lekkim napięciu wychodziłam z domu. Pewna, że to właściwa decyzja, najlepszy wybór. Świadoma faktu, że obrzezanie w Egipcie to nic nadzwyczajnego, ot niewielkie cięcie. Na lekarza trzeba było chwilę zaczekać. Mój mąż zaoszczędził mi nerwów wysyłając do pobliskiego sklepu, bo „przecież jeszcze jest czas”. Jak wróciłam było już po wszystkim.
Pierwsze dzieci w Egipcie , które stały się częścią moich tutejszych przeżyć to kilkulatki witające mnie na ulicach Hurghady. „Hello!”, „What your name?”. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby komuś tyle radości sprawiło, gdy mu „cześć” odpowiem. Łapały mnie za rękę, spacerowały obok przez chwilę. Pełne energii, roześmiane, szczęśliwe.
Policja była jedną z pierwszych rzeczy w Egipcie, które sprawiły, że zaniemówiłam. Wyszłam w dniu przylotu na wieczorny spacer z mężem celem zapoznania się z nowym krajem. Zaraz za rogiem czekał na mnie … patrol policji turystycznej. Oh, pomyślałby kto, ale sensacja. No i rzeczywiście samo w sobie może nic nadzwyczajnego, ale jeden z posterunkowych trzymał przed sobą wycelowany we mnie karabin O_O
Mieszkanie wysprzątane, obiad ugotowany, ubrania poprasowane, i nagle jest czas na wszystko. Dla dzieci, dla męża, dla siebie, a nawet dla NIEJ. Jest z kim porozmawiać, poplotkować, o własnym mężu wymienić opinie. W końcu jest ktoś, kto twoją sytuację zrozumie w pełni, bo sam znajduje się w dokładnie tej samej. Może druga żona to rzeczywiście błogosławieństwo?
Wkrótce minie dwa lata od kiedy Pan Celnik przy odprawie został poinformowany przez mojego męża: „to moja żona”, wpisał w paszporcie „żona Egipcjanina” i wkroczyłam bezwizowo na terytorium Egiptu. I nagle czas zaczął płynąć zupełnie inaczej.
Dźwięk metalu uderzającego o butlę gazową wybudza mnie z popołudniowej drzemki matki dwójki małych dzieci. Wychodzą na ulicy mężczyźni, którym towar się skończył, uzupełniają zapasy haszyszu. Bo przecież pan z butlami gazowymi w godzinach popołudniowych czy wieczornych, a w Kairze także pan z łubinem w godzinach nocnych, dealują na maksa. Egipt, Egipt, czym jeszcze nas zaskoczysz…
Jak usłyszałam pierwszy raz, że w Egipcie normą jest wychodzenie ze szpitala w dzień porodu wydawało mi się to nieprawdopodobne i okrutne. Dziś za wszelką cenę próbuję sobie przypomnieć, czemu w Polsce po porodzie naturalnym musiałam odleżeć 3 dni przed wypisaniem do domu i jak ja to zniosłam.
Z tutejszymi mężczyznami to chodzi o to, że ja im po prostu nie ufam. Nie wierzę, ze nie znając mnie, nie zaszufladkują razem z tymi Europejkami, które urządzają tu sobie…
Do szczególnie wstydliwych raczej nie należę. Mój pierwszy poród, jeszcze w Polsce, był odbierany przez lekarza- mężczyznę. No i cóż zbyt wiele ciała przed nim nie ukryłam, zwłaszcza że „biegałam” po trakcie porodowym bez majtek i poród odbył się siłami natury.